Dzieckiem będąc przeżyłem dziwne i przygnębiające doświadczenie . Oto siermiężne blokowisko , w którym , za przyczyną bożą , przyszło mi wegetować zaraz po salwowaniu się z wielkopolskiej mieściny , miało nieszczęście sąsiadować z ponurym , poniemieckim gmachem aresztu śledczego . Obudziłem się pewnego słonecznego poranka , poranki miały niespotykaną świeżość i znalazłem się wobec sytuacji przygnębiającej . Stałem odrętwiały , zaskoczony , rozglądałem się bezradnie . Słysząc wrzaski , milicyjne gwizdki , ujrzałem człowieka , który , w poszarpanym , krwawiącym swetrze , biegł wzdłuż więziennego muru . Za nim milicjant w rondlowej czapce , opadłej na kołnierz , za milicjantem klawisze i rozgorączkowana publiczność , a za publicznością , ja . W chwilę potem byłem jednym z liderów pościgu . Poszarpany nieszczęśnik zmierzał w stronę Teatru , wówczas jeszcze, Polskiego . Wbiegł do jakiejś bramy , a po chwili , zakajdankowany , wyszedł w towarzystwie funkcjonariuszy o przekrwionych oczach . Jakoś współczułem tej dziwnej istocie , może nawet troszeczkę się z nią identyfikując , Proporcjonalnie do mojej , pięcioletniej wrażliwości . W miarę oddalania się od teatru , czułem coraz wyraźniejszy niepokój i trudny do zrozumienia niesmak. Było mi żal potarganej , krwawiącej , oszalałej ze strachu istoty , szukającej przerażonym wzrokiem ratunku wśród osłupiałych świadków . Człowiek , przez chwil parę zachłysnął się nadzieją , prawie poczuł się wolnym , być może liczył na spotkanie z rodziną , z dziećmi. Irracjonalne , abstrahujące od układu odniesienia szaleństwo , wydało mu się szansą . Wspomnienie , przygnębiające , roztkliwiające , prześladowało i prześladuje do dziś . Czasem blednąc , czasem doskwierając boleśnie . Teraz wizja wraca , niczym zasysająca czas , bomba próżniowa ! W osobie desperata widzę nas , w poszarpanym ubraniu , chorych i przerażonych , którym z premedytacją umożliwiono ucieczkę , by boleśniej zniewolić , obezwładnić , odebrać nadzieję . Rządy , kłamstw , mistyfikacji , obelg , rabunków , malwersacji , upodlenia , biedy i wyszczucia , sankcjonowanych kodeksem karnym i " konstytucyjnym " , mogłyby się stać zanikającym koszmarem . Sponiewierany naród , miałby szansę odetchnąć . Z zajadłością atakowany groźbami , bezczelnym kłamstwem , aktami rabunku , mógłby się podnieść , strzasnąć haniebne brzemię . Mógłby , gdyby był jeden . Ale są dwa . Ten od tysiąca lat zakorzeniony i drugi , naniesiony powodziami , gliniasty szlam , odcinający dostęp słońca i powietrza , zaschnięty , twardy . Gęstniejąca mżawka , to już coś , jednak chyba zbyt mało , by plugawą skorupę zmyć , lawę uwolnić . Skorupa udaje lawę . Tego wieszcz nie przewidział .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie mamy zamiaru cenzurować Waszych wypowiedzi , poza przypadkami oczywistego braku kultury .