Dziwnym jakimś zrządzeniem losu Proboszcz zgodził się na przeniesienie uroczystości na osiemnastą . Sprawdziło się . Kościół, o siedemnastej zazwyczaj pusty , wypełnił się po brzegi . Nasz pasterz dowiedział się , że większość parafian tyra do późnych godzin wieczornych . A gdy tę godzinkę dodać , to i na tacę coś skapnie . Zabrakło organisty , który musi na wielu etatach kaskę zbierać , bo dom się sam nie wybuduje , lecz Proboszcz , swoim potężnym głosem zastąpił organy , wyśpiewał ostatnie kolędy i było naprawdę uroczyście . I nostalgicznie . I po polsku . Pytanie , czy heroiczna decyzja , nie była ostatnim rzutem na taśmę ? Ostatnim aktem wątłej atrapy wiary .Proboszcz nigdy nie ukrywał , że do kapłaństwa zmusiła go mama . Podziwu godna spolegliwość . Taki wielki chłop a mamusia go , na nasze nieszczęście , zmusiła. Jednak nie to jest najbardziej dołujące . O wiele bardziej ponura jest konstatacja , że każdy następny wikary ma tej wiary mniej . W skali socjologicznej , gorliwość następujących po sobie " współpracowników " , opada ! Mamy szczęście , że nasza Świątynia stylem jest zbliżona do romańskiego , I że nie będzie łatwo przerobić Jej na meczet . Ale ilu z nas , wobec ostrego kindżału , wypowie słowa Maksymiliana Kolbego ? Ilu z nas zechce oddać życie po rekolekcjach naszego Marka Pavarottiego ? Likwidatora balasek i Komunii na klęcząco ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie mamy zamiaru cenzurować Waszych wypowiedzi , poza przypadkami oczywistego braku kultury .